JUTRO - 23.12.13 - LIVEStream. GODZINA - 12.00
~Louis~
Kiedy rozchyliłem wciąż zaspane powieki, przed oczami ukazały mi się białe, ubrudzone w kilku miejscach ściany. W pomieszczeniu, w którym się znajdowałem było ciemno i zimno, to drugie było wynikiem nie zamkniętego okna tuż nad moją głową. Ignorując lekki ból karku, który wywołany był spaniem na podłodze, podniosłem się i rozejrzałem dookoła. Siłownia.Pytanie brzmiało co w niej robiłem. Z moich ust wydobyło się ciche westchnięcie po czym pozbierałem swoje rzeczy do dużej, sportowej torby. Budynek wyglądał na pusty, nikt nie walczył na ringu, nikt nie uderzał w worki treningowe, pustki świeciły także na bieżniach. To oczywiste, że tu usnąłem i żaden z szanownych dupków nie był w stanie mnie obudzić.
Powiedzmy sobie szczerze Tomlinson, oni bali się ciebie obudzić.
- Tchórze - rzekłem sam do siebie w odpowiedzi na wewnętrzną uwagę i popchnąłem szklane drzwi, nie dziwne było, że pozostawili je otwarte. Jakoś w końcu musiałem wyjść. Małe lokum o nazwie "recepcja" nadal czekało na jakąś seksowną blondynkę, która się nim zaopiekuje.
Tak właściwie, to która jest godzina?
Obróciłem głowę w przeciwną stronę, zegar wiszący tuż nad dozownikiem z wodą wskazywał szóstą trzynaście. Wcześnie.
Przerzuciwszy torbę przez ramię, opuściłem budynek i idąc parkingiem dotarłem do swojego samochodu. Białe Mitsubishi Lancer Evo czekało wiernie na swojego właściciela, to moja nowa zdobycz.
Och, jakie to urocze, próbujesz pozbyć się bólu po stracie Cassie kupując nową zabaweczkę.
Nie prawda, wcale tak nie jest ...chyba.
- Louis? - usłyszałem dziwnie znajomy głos gdzieś za mną, zmarszczyłem brwi i odwróciłem się. Wysoka blondynka odziana w luźne spodnie dresowe i płaszcz stała przede mną z nieukrytym grymasem na twarzy. Teraz ją poznaję, to przyjaciółka Cass. Abbie?
- Cześć. Przyjechałaś na siłownię? - zapytałem, ale najchętniej strzeliłbym się z otwartej dłoni w czoło. To przecież oczywiste, że właśnie tutaj przyjechała.
- Tak, widać, że ty z niej wracasz.. o szóstej rano. - nie wiem czy była rozbawiona czy raczej zdziwiona.
- Mhm. - mruknąłem i nacisnąłem przycisk na kluczykach do samochodu. Dookoła rozniósł się charakterystyczny dźwięk, a zamki w klamce ustąpiły. - Wybacz, ale muszę już jechać.
Skłamałem, tak naprawdę nigdzie mi się nie śpieszyło, najzwyczajniej w świecie obawiałem się na jakie tory może zejść nasza krótka pogawędka. Lepiej było zakończyć ją w tamtym momencie.
- Cassie za tobą tęskni. - rzekła za nim zamknąłem drzwi. Siedzą w środku obserwowałem jak wchodzi do siłowni i chwilę później wpatrywałem się w lusterko wsteczne bez żadnego celu. Nie wiedziałem co odpowiedzieć. Cassie tęskni - ta myśl zawładnęła nad moim umysłem, pozbawiła mnie jakiejkolwiek samokontroli. Zacisnąłem dłonie w pięść i z całej siły uderzyłem w kierownice zadając sobie tym samym wszechogarniający ból. Otworzyłem usta z zamiarem krzyknięcia, ale się pohamowałem i rozpocząłem rozmasowywanie palców. Zraniłem ją. Zapewne teraz siedzi gdzieś pomiędzy łóżkiem, a komodą, skulona w kłębek i wypłakuje oczy w rękaw bluzki. Zadzwoń do niej.
Może to dobry pomysł? Może powinienem do niej zadzwonić? Mam jej tyle do powiedzenie, na przykład jak bardzo żałuję swoich błędów, albo, że chciałbym by było po staremu. Już wybierałem jej numer kiedy przez umysł przeleciała mi myśl- a co jeśli tak naprawdę lepiej będzie jej beze mnie? To chyba oczywiste, że bez niepohamowanego człowieka ze słabymi nerwami, jej życie od razu nabierze kolorów. Tak samo jak było kiedyś, za nim wpakowałem się do jej świata.
- Ale z ciebie pojeb Tomlinson - powiedziałem sam do siebie jakby chcąc upewnić się w przekonaniu, że o tym wiem. Odpaliłem silnik i z warkotem odjechałem.
Poruszałem się znajomą trasą, którą co dzień wracam do domu. Jak zawsze przekroczyłem dozwoloną prędkość. W nawyku miałem powtarzać, że te wszystkie zasady, nakazy i zakazy są dla idiotów; jeśli ktoś potrafi prowadzić to nie potrzebne mu limity prędkości, da sobie zawsze radę.
Telefon leżący na siedzeniu obok zabrzęczał, chwyciłem go w dłoń, nie tracąc kontaktu wzrokowego z drogą i odebrałem połączenie.
- Gdzie ty jesteś?
Zayn. No jasne, że on. Kto inny by się o mnie martwił.
- Wracam z siłowni.
- O siódmej rano?! Co ty do kurwy tam robiłeś całą noc?
Co mam mu odpowiedzieć? Przecież nie przyznam się, że po tym jak obserwowałem Cass pod szkołą, pojechałem wyrzucić z siebie wszystkie emocje właśnie do siłowni. Myśl, Tommo.
- Pomagałem.
- Pieprzony kłamca. Odkąd pamiętam słowa 'Tomlinson' i 'pomoc' się wykluczały, no chyba, że chodziło o kumpli.
- Och, nie pierdol. Pomagałem kumplowi, zaraz będę w domu. Rozłączam się, pa. - zakończyłem połączenie i nów obiema dłońmi objąłem kierownicę.
Przynajmniej pozbyłem się Simona - pomyślałem dumny. O ile moje źródła mówią prawdę, ten sukinsyn zagrzał sobie miejsce w Los Angeles. Że go tam zechcieli.
Wjechałem na podwórze, zaparkowałem białą maszyną i wszedłem do domu. Już od progu uderzył we mnie zapach różnorodnych alkoholi, papierosów i potu.
Co jest do kurwy?!
Zmarszczyłem czoło i zwęziłem oczy w cienkie linie, przedzierałem się przez tłum świetnie bawiących się, pijanych ludzi. W salonie panował istny chaos, wszędzie walały się puste butelki po wódce, z głośników roznosiły się głośne bity. Części osób tańczyła ocierając się o siebie, inni wymieniali ślinę gdzieś w kącie. Mam wielką nadzieję, że nikt nie panoszy się w sypialniach bo oderwę łeb przy dupie. Chwyciłem za kołnierz koszuli jakiegoś nieznajomego faceta, był nachlany, jebało do niego na kilometr. Przycisnąłem go do ściany, byłem już ledwo zdenerwowany.
- Gdzie jest Davis, do kurwy?! - warknęłam rozzłoszczony.
- No.. ee.. chyba w kuchni. Wyluzuj koleś. - gdyby tylko był trzeźwy, nigdy by się tak do mnie nie zwracał. Miałem ochotę trochę poobijać mu tę twarzyczkę, ale teraz miałem inne sprawy.
Kiedy dotarłem do kuchni, odnalazłem Zayn. Mulat opierał się o wyspę kuchenną, popijał drinka i flirtował z jakąś długonogą brunetką.
Odepchnąłem młodą damę na bok, zobaczywszy mnie uciekła gdzieś w tył.
- Co tu się dzieje, kurwa?!
- No widzisz Lou, nasza kochana Camilia jest w c i ą ż y! - ostatnie słowa wykrzyczał na tyle głośno, że inne osoby w pomieszczeniu uniosły do góry szklanki i wzniosły toast pomieszany z okrzykami radości.
- Zajebiście, ale dlatego robisz imprezę o siódmej rano?!
- Nie... - zaśmiał się - ona trwa od wczoraj! Dlatego do ciebie dzwoniłem, żeby cię uprzedzić, ale się kurwa rozłączyłeś, dupku. - klepnął mnie po plecach.
No tak, on też jest najebany.
- Dobra, kończymy to bagno.
- Ej, nasza przyjaciółka będzie miała potomka! Weź się rozchmurz i idź jej pogratulować. - przetarłem dłonią twarz, porozumiej się tu z pijanym człowiekiem. - Poczekaj, zawołam ją. Camilia!! Camilia! - ruchem ręki przywołał ją do nas. Czerwonowłosa dziewczyna weszła do kuchni i uśmiechnęła się od ucha do ucha. Przynajmniej była trzeźwa.
- Cześć Tommo. - przytuliłem ją.
- Hej mała, najlepszego, ciesze się na wieść o maluchu. - uśmiechnąłem się szczerze, pierwszy raz od kilku dni.
- Dziękuje! - prawie wykrzyczała, od zawsze była radosna, ale dzisiaj przechodzi samą siebie.
- Nie chcę być niegrzeczny, ale nie uważasz, że ponad dwanaście godzin melanżu wystarczy?
- Och, wiem. Mówiłam Derekowi, żebyśmy zbierali towarzystwo i wyszli, ale tak cieszy się ciążą, że w ogóle mnie nie słucha i dalej opija z kolegami.
- Załatwię to. Skoro się już widzimy, pamiętaj! Jak się urodzi masz do mnie zadzwonić, przyjadę do szpitala! - zapewniłem ją pokrzepiająco.
Wyminąłem Zayna, wyłączyłem muzykę, a dookoła rozniósł się grupowy jęk zawodu.
- Wypierdalać! Już! Derek, gratuluję, ale już starczy! - wykrzyczałem i powoli wszystkich wyrzucałem.
Camilia i Derek załątwili sobie odwózkę więc mogłem spokojnie zamknąć za nimi drzwi. Kiedy w końcu zostaliśmy z Davisem sami, rozejrzałem się po domu.
- Ale bajzel, ja pierdolę.
~*~
- Ile się należy? - zapytałem jednego z sprzątaczy.
- Sto pięćdziesiąt.
Wręczyłem mu banknoty i odwróciłem głowę w stronę trzeźwiejącego Zayna.
Miał kilkudniowy zarost i rozmierzwione włosy.
Podrzuciłem mu pod nos butelkę zimnej wody i udałem się do swojego pokoju.
Ułożyłem się na wygodnym łóżku i ponownie myślałem o Cassie.
________________________________________________
Witam ^.^
Przepraszam, że tak długo musieliście czekać, ale chyba powód tego jest wszystkim dobrze znany.
Kilka osób zapytało się mnie ile rozdziałów będzie mieć Strange.
Już to kiedyś mówiłam, ale co tam.
Strange będzie liczyć 30 rozdziałów + epilog.
Więc ten ... łza się w oku kręci, ale zbliżamy się do końca ;(
Muszę kończyć bo przygotowania do świąt trwają.
Kocham was skarby xx <3
Wszystkiego Najlepszego z okazji świąt Bożego Narodzenia, samych sukcesów w Nowym Roku i czego tam sobie zamarzycie <3
Dzisiaj nowy na Uncivil i tutaj w ramach prezentu ^.^
Wszystkiego Najlepszego z okazji świąt Bożego Narodzenia, samych sukcesów w Nowym Roku i czego tam sobie zamarzycie <3
Dzisiaj nowy na Uncivil i tutaj w ramach prezentu ^.^
czytasz = komentujesz
wow cudny
OdpowiedzUsuńFajny :) Rób częściej rozdziały z perspektywy Lou, bo świetnie wychodzą :D Smuteczeg, bo nedługo się kończy Strange :c Ale przecież jest jeszcze Uncivil ^^
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt i szczęśliwego Nowego Roku! :3
Czekam na next i życzę weny xx
@luv_my_jade
po pierwsze wesołych świąt i tak dalej :) i po drugie : tak jak zawsze wspaniały rozdział czekam na następny ;) pozdrawiam Małgorzata i weny życzę <3
OdpowiedzUsuńKocham Kocham Kocham <3 Genialny no ;3 Nie mogę się doczekać na dalsze ich losy <3
OdpowiedzUsuńDziękuje i wzajemnie życzę Wesołych Świąt i udanego Sylwestra ;> Weny ^^
ej a mogłabyć druga część napewno bylibyśmy bardzo zadowoleni :) Wesołych świąt miśku ! <3
OdpowiedzUsuńBoski *__* !
OdpowiedzUsuńWesolych swiat!
OdpowiedzUsuńCo do rozdzialu...cuz krotki ,ale zarabisty <3 szkoda ze niedlugo koniec ,ale mam nadzieje ze wrocisz ich do siebie ;)
Świetny!! Ja również życze Ci wesołych świąt i zdrowia życzę!:-*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział !
OdpowiedzUsuńwesołych świąt :)
Fajnie, że tym razem rozdział jest z perspektywy Louisa.
OdpowiedzUsuńWesołych świąt :)
Super rozdział! Czekam nn :***
OdpowiedzUsuńboooski długo na niego czekałam, licze na to ze Lou i Cassie sie pogodzą <3333 kocham czekam na następny rozdział <333
OdpowiedzUsuńbalanga roku ???? xd
OdpowiedzUsuńniech oni się w końcu pogodzą!! uparciuchy!
OdpowiedzUsuńKiedy następny?
OdpowiedzUsuń@
Adzia
Idealny
OdpowiedzUsuńPs. Wesołych świąt
cudo ♥ jeden z najlepszych rozdziałów czekam na nexta weny i buziole ;**
OdpowiedzUsuńWoW ^^
OdpowiedzUsuńBoże, czemu taki krotki? :( Ale i tak świetny. boże niech się wkońcu pogodzą1
OdpowiedzUsuń@hopebitchhope
hej kochana :)
OdpowiedzUsuńprzepraszam, przepraszam, przepraszam ;-; miałam być na tym livestreamie dzisiaj o 12.00 ale ze wstydem muszę przyznać ze zapomniałam :'( jeszcze raz baaardzo przepraszam
co do rozdziału to mam kilka uwag
do Louis'a
tak do Lou mam taką jedną, ogromną uwagę!
człowieku weź ty się w garść i pojedź do Cassie bo zastanie nas 30 rozdział a ty dalej będziesz sie opieprzał
(tak wgl to szkoda że tylko 30 rozdziałow :'( nie mogę w to uwierzyć bo strasznie przywiązałam sie do tego bloga, do tej fabuły, do Ciebie...)
mam nadzieję że Tomlinson wreszcie przejrzy na oczy i znowu będą razem z Cass, tylko własnie zeby Cassie też sie zgodziła na powrót do Lou...
kurcze jakie to wszystko trudne ;-;
myślę że ich spikniejsz prawda? *.* plooooseeeeee bo już za nimi tęsknię
Wesołych Świąt i szczęśliwego Nowego Roku dla Ciebie i calej Twojej rodziny :**
@WTuszynska
Louis pojedź do Cassie i jej wszystko wytłumacz, i powiedz jej że ją Kochasz ;)
OdpowiedzUsuńLouis+cassie=Lassie
Lassie Forever ♥♥♥
*Cassie
UsuńCudny :*
OdpowiedzUsuńCudowny :*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :3
OdpowiedzUsuńMasz nominację do Liebster Award ;)
Szczegóły u mnie ---> http://storyofniall.blogspot.com/2013/12/liebster-award.html
super :)
OdpowiedzUsuńhahahaha impreza o 7. rano... no ja nie moge, aż mi się przypomina kiedy to ja wróciłam o tej porze z imprezy... takie rzeczy są możliwe uwierzcie :D
OdpowiedzUsuńjuż niedługo koniec ;( dlaczegoooo??
no ale jest uncivil i wszyscy są szczęśliwi :D
Pozdrowionka i wesołego alleluja :D
nie no żarcik żarcik... wesołych świąt bożego narodzenia :D
Przepraszam miśko, że to powiem ale ten rozdział mnie dziś jakoś nie powalił. Myślę, że czegoś mu brakuje jest trochę bez smaczku. Znaczy wiele się dzieje, bo Lou w końcu dowiaduje się, że dziewczyna tęskni, ale jakoś tak coś mi po prostu tutaj nie gra, cóż moja wina.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że kolejny pojawi się szybko i będzie wspaniały! :) Wesołych świąt :*
geniaaaaalne!!
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Liebster Award. Więcej informacji u mnie :) http://onewish-onedirection.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńKiedy nowy rozdział ?
OdpowiedzUsuńAwww świetne zapraszam do mnie mam nadzieje ze zajrzysz http://jestesnamniegotowy.blogspot.com
OdpowiedzUsuńSuper:*
OdpowiedzUsuń