Spojrzałam w jego oczy, które przeraźliwie unikały mojego wzroku. Pogładziłam kciukiem jego policzki i delikatnie wtuliłam w jego tors. Nie spodziewałam się jakiejkolwiek reakcji, myliłam się. Objął mnie swymi umięśnionymi ramionami i przyciągnął jeszcze bliżej. Od naszych ciał biło ciepło, którego nie mogłam zrozumieć. Staliśmy tam, jakby czas się zatrzymał, doskonale wiedziałam jak wiele kosztował go powrót tu. Jednak zrobił to, przywołał złe wspomnienia ...dla mnie. Chciał bym poznała jego historię. Muszę oswoić się z myślą, że teraz jestem jego i będzie tak już zawsze. Słyszałam bicie jego serca, czułam się niesamowicie bezpiecznie.
- Tęsknisz za nią? - rzuciłam bezmyślnie i po chwili ugryzłam się w język. Boże Cassie, ale ty masz wyczucie czasu.
- Nie twoja sprawa, Cass - oho, powrót Louisa Dupka Tomlinsona!
- Wydaje mi się, że jesteśmy razem więc to chyba też mój interes. - wyszeptałam spuściwszy wzrok.
- Przestań - rzekł oschle i pociągnął mnie w stronę bramy. Zaraz po wejściu do samochodu zapięłam pasy i odwróciłam wzrok w przeciwną stronę. Nie miałam zamiaru się odezwać, nie mogę okazać jak bardzo mnie zdenerwował. Pociągnęłam rękawy kurtki niżej, tak, że spoczywały na moich zziębniętych palcach. Cholera, ale piździ. Mimo, że wewnątrz działało ogrzewanie, trzęsłam się jak przy początkowych objawach padaczki.
- Zimno ci? - Nie, dlaczego tak uważasz? Kurwa jakiś ty spostrzegawczy.
- Dam radę - wycedziłam. Jak to mam w zwyczaju, co chwila zmieniałam nieatrakcyjnie pozycję.
- Możesz przestać się wiercić? Rozpraszasz mnie.
Rzekłam ciche "przepraszam" i więcej się nie ruszyłam. Siedziałam prosto, jakby mnie ktoś przywiązał. To się nazywa moc słowa. Z każdym kolejnym, przebytym kilometrem, mijane krajobrazy zdawały się być rozpoznawalne. Szatyn westchnął głośno i przeniósł wzrok z drogi na moją osobę. Udawałam, że nie dostrzegam jego przenikliwego wzroku i uparcie wpatrywałam się w szybę. Tak trzymaj Cassie, urocza, ale niedostępna. Co ja gadam! Przecież on jest jak narkotyk dla osoby, która przeżywa głód odwykowy. Potrzeba mi go do normalnego funkcjonowania! Czemu tego wcześniej nie dostrzegłam... ?
- Czasem tak. - usłyszałam jego zachrypnięty głos, był nazbyt opanowany. O co mu chodziło? Zmarszczyłam czoło i ściągnęłam brwi w jedną, cienką linię zastanawiając się nad jego wypowiedzią. Wielki znak zapytania zawitał na mojej twarzy, podczas gdy chłopak uśmiechnął się przebiegle. - Zapytałaś czy za nią tęsknie. Więc ci odpowiedziałem.
Ooo! A więc to tak. Mimo tej obojętności, byłam w stanie dostrzec też smutek w jego tęczówkach. Serce jakby przestało bić, wstrzymałam oddech myśląc o uczuciu jakim ją darzył.
~Louis~
Dookoła słyszałem jedynie warkot silników i piski podnieconych kobiet. Łobuzerski uśmiech nie schodził z mojej twarzy dostrzegając co raz to atrakcyjniejsze dziewczyny, który marzyły aby wskoczyć mi do łóżka. Co jakiś czas odmachiwałem poszczególnym, jednak moje myśli kręciły się wokół jednej. Kath. Czarująca, piękna i co najważniejsze MOJA Kath. Zapewne teraz kręciła się gdzieś wśród tych dzikich, rozgrzanych maszyn, które stanowiły całe jej życie. Swobodnie opierałem się o maskę samochodu czekajac na rozpoczęcie wyścigu.
Blyszczace, zielone oczy pojawiły się tuż przede mną i w spokoju lustrowaly moje własne. Objąłem ją od tyłu i przyciągnąłem tak, że nasze wargi złączyły się w delikatnym pocałunku, który z każdą chwilą stawał się odważniejszy.
- Spokojnie, zachowaj siły na wieczór skarbie - powiedziała przejeżdżając kciukiem po kącikach mych ust.
- Potraktuję to jako obietnicę kocie - rzekłem - Ale teraz musisz się już zbierać na widownie bo zaraz zaczynamy.
- Louu! - uwielbiałem kiedy tak mówiła - Pozwól mi z tobą jechać, inni tak robią!
- Tyle razy o tym rozmawialiśmy, nie ma mowy. Nie będę ryzykować. - Skrzyżowała ręce na piersi i nadęła usta niczym kilkuletnia dziewczynka.
- Tylko raz - teatralnie pokazała jeden palcem i spojrzała na mnie tym błagalnym spojrzeniem.
- Same z tobą kłopoty, ale zgadzam się. - nie byłem do końca przekonany czy to słuszna decyzja,jednak nie mogłem się nad tym dłużej zastanowić. W tle rozniósł się donośny głos Duka, chłopak zapowiadał zbliżający się wyścig. Czas się zabawić.
- Uwaga! Kiedy te o to piękne panienki opuszczą na ziemi flagi wszyscy ruszają pełną parą, jasne?! - jak zwykle roześmiany Duke krzyknął do megafonu. Wszyscy zawodnicy siedzieli w swoich samochodach i wstrzymywali oddechy wyczekując startu. Kath chwyciła mnie za rękę i uśmiechnęła się pocieszająco. 3...2...1 START!
Zmieniłem bieg i z całej siły nacisnąłem pedał gazu. Maszyny ruszyły z piskiem opon, jak to zwykle bywa, wszędzie unosiły się dym oraz kurz. Ludzie wiwatowali, zero zahamowań, zero zasad i co najważniejsze zero policji. Co jakiś czas zerkałem w stronę dziewczyna, która jeszcze nigdy nie była tak szczęśliwa. Zbliżaliśmy się do ostrego zakrętu. Dopasowałem odpowiednią szybkość, aby idealnie się zmieścić, ale zaraz ... co jest?! Kurwa, hamulec nie działa. Naciskałem go z całych sił, jednak nie zyskiwałem rezultatów. Przeklnąłem pod nosem, to koniec. Samochód zderzył się z kamiennym murem, a następnie wyleciał do przodu. Dachowaliśmy, krzyk Kath już dawno ucichł, sam byłem ledwo świadomy, wszyscy zebrali się dookoła nas. Ostatnie co dostrzegłem to Zayn próbujący otworzyć drzwi oraz Duke dzwoniący na pogotowie. Zapadła ciemność.
Jeśli ktoś zaraz tego gówna nie wyłączy to je wyrzucę przez okno do kurwy! Pikanie maszyn towarzyszyło mi od momentu obudzenia. Na krześle tuż obok mnie siedział mulat próbujący mnie uspokoić.
- Zayn nie pierdol tylko powiedz gdzie Kath! - krzyknąłem i spróbowałem wstać, jednak na marne. Wszystko mnie bolało, żebra miałem owinięte bandażem.
- Louis, nie mogliśmy nic zrobić, przykro mi. - o czym on mówi?! - Kath nie żyje.
Świat stanął w miejscu, przed oczami stanęły mi zdarzenia ostatniej nocy. Wiedziałem, żeby jej ze sobą nie zabierać!
- C-co tam się stało?!
- Ktoś źle zamontował hamulec. To zapewne ten gość z 6 dzielnicy. - wyrecytował przez zacisnięte zęby.
- Zabije go kurwa! - warknęłam - Puść mnie Zayn!
- Właśnie dlatego cię nie puszczę! Nie chcę żebyś zrobił jakieś głupstwo! Moi kumple mają się nim zająć. Jest jeszcze jedna sprawa. Policja przyjechała razem z pogotowiem. Zamknęli tor, odebrali samochody, łącznie z twoim i wszystko wskazuje na to, że będziesz mieć rozprawę.
- W dupie to mam, w dupie. - odwróciłem wzrok w stronę poduszek. Nie mogę bez niej żyć.
- Jesteśmy Cass. - powiedziałem i zgasiłem silnik. Staliśmy na podjeździe pod jej domem. Dziewczyna odpięła pasy i wysiadła po czym odwróciła się w moją stronę.
- Może wejdziesz? -zapytała i lekko się uśmiechnęła. Wypuściłem głośno powietrze i przytaknąłem głową.
- Spokojnie, zachowaj siły na wieczór skarbie - powiedziała przejeżdżając kciukiem po kącikach mych ust.
- Potraktuję to jako obietnicę kocie - rzekłem - Ale teraz musisz się już zbierać na widownie bo zaraz zaczynamy.
- Louu! - uwielbiałem kiedy tak mówiła - Pozwól mi z tobą jechać, inni tak robią!
- Tyle razy o tym rozmawialiśmy, nie ma mowy. Nie będę ryzykować. - Skrzyżowała ręce na piersi i nadęła usta niczym kilkuletnia dziewczynka.
- Tylko raz - teatralnie pokazała jeden palcem i spojrzała na mnie tym błagalnym spojrzeniem.
- Same z tobą kłopoty, ale zgadzam się. - nie byłem do końca przekonany czy to słuszna decyzja,jednak nie mogłem się nad tym dłużej zastanowić. W tle rozniósł się donośny głos Duka, chłopak zapowiadał zbliżający się wyścig. Czas się zabawić.
- Uwaga! Kiedy te o to piękne panienki opuszczą na ziemi flagi wszyscy ruszają pełną parą, jasne?! - jak zwykle roześmiany Duke krzyknął do megafonu. Wszyscy zawodnicy siedzieli w swoich samochodach i wstrzymywali oddechy wyczekując startu. Kath chwyciła mnie za rękę i uśmiechnęła się pocieszająco. 3...2...1 START!
Zmieniłem bieg i z całej siły nacisnąłem pedał gazu. Maszyny ruszyły z piskiem opon, jak to zwykle bywa, wszędzie unosiły się dym oraz kurz. Ludzie wiwatowali, zero zahamowań, zero zasad i co najważniejsze zero policji. Co jakiś czas zerkałem w stronę dziewczyna, która jeszcze nigdy nie była tak szczęśliwa. Zbliżaliśmy się do ostrego zakrętu. Dopasowałem odpowiednią szybkość, aby idealnie się zmieścić, ale zaraz ... co jest?! Kurwa, hamulec nie działa. Naciskałem go z całych sił, jednak nie zyskiwałem rezultatów. Przeklnąłem pod nosem, to koniec. Samochód zderzył się z kamiennym murem, a następnie wyleciał do przodu. Dachowaliśmy, krzyk Kath już dawno ucichł, sam byłem ledwo świadomy, wszyscy zebrali się dookoła nas. Ostatnie co dostrzegłem to Zayn próbujący otworzyć drzwi oraz Duke dzwoniący na pogotowie. Zapadła ciemność.
Jeśli ktoś zaraz tego gówna nie wyłączy to je wyrzucę przez okno do kurwy! Pikanie maszyn towarzyszyło mi od momentu obudzenia. Na krześle tuż obok mnie siedział mulat próbujący mnie uspokoić.
- Zayn nie pierdol tylko powiedz gdzie Kath! - krzyknąłem i spróbowałem wstać, jednak na marne. Wszystko mnie bolało, żebra miałem owinięte bandażem.
- Louis, nie mogliśmy nic zrobić, przykro mi. - o czym on mówi?! - Kath nie żyje.
Świat stanął w miejscu, przed oczami stanęły mi zdarzenia ostatniej nocy. Wiedziałem, żeby jej ze sobą nie zabierać!
- C-co tam się stało?!
- Ktoś źle zamontował hamulec. To zapewne ten gość z 6 dzielnicy. - wyrecytował przez zacisnięte zęby.
- Zabije go kurwa! - warknęłam - Puść mnie Zayn!
- Właśnie dlatego cię nie puszczę! Nie chcę żebyś zrobił jakieś głupstwo! Moi kumple mają się nim zająć. Jest jeszcze jedna sprawa. Policja przyjechała razem z pogotowiem. Zamknęli tor, odebrali samochody, łącznie z twoim i wszystko wskazuje na to, że będziesz mieć rozprawę.
- W dupie to mam, w dupie. - odwróciłem wzrok w stronę poduszek. Nie mogę bez niej żyć.
- Jesteśmy Cass. - powiedziałem i zgasiłem silnik. Staliśmy na podjeździe pod jej domem. Dziewczyna odpięła pasy i wysiadła po czym odwróciła się w moją stronę.
- Może wejdziesz? -zapytała i lekko się uśmiechnęła. Wypuściłem głośno powietrze i przytaknąłem głową.
~Cassie~
Zaprowadziłam Tomlinsona do swojego pokoju, mieliśmy ogromnego farta, że Abbie była na jakieś imprezie. Chłopak rozsiadł się na łóżku, ale ja zdjęłam z siebie kurtkę. Nim zdążyłam pomyśleć Lou wyciągnął w moją stronę dłoń. Wahając się objęłam ją. Zmusił mnie bym usiadła na nim okrakiem. Byłam niewyobrażalnie skrępowana. Wzdrygnęłam się gdy dotknął ustami płatka ucha. Zszedł niżej i ucałował jeden z moich obojczyków, a następnie powrócił do pieszczenia szyi. Wydobyłam z siebie cichy jęk czując wciąż wzrastającą przyjemność. Louis zauważył to i uśmiechnął się delikatnie - takiego go lubiłam. Ciepłego i opiekuńczego. Zamruczał cicho gdy przez przypadek dotknęłam jego krocza. Jego pocałunki stawały się co raz bardziej zażarte. Chwyciłam za jego kasztanowe włosy i ścisnęłam je lekko. Schyliwszy się wtuliłam w zagłębienie szyjne Tommo. Czując, że sprawy przybierają jednoznaczny obrót, pchnęłam go lekko dzięki czemu położył się. Wsadziłam dłonie pod materiał jego koszulki i jeździłam nimi po wyrzeźbionym brzuchu. Oboje pojękiwaliśmy wymieniając się całusami.
Po chwili drzwi mojej sypialni otwarły się. Co jest kurwa?! Oderwałam się od chłopaka i zerknęłam do tyłu. W progu stała zszokowana Abbie. Szybko zamknęła usta i opuściła pomieszczenie rzucając głośne "przepraszam" Wiedzę, że obie mamy wyczucie czasu. Louis odstawił mnie na ziemię i uklęknął przede mną.
- Jeszcze do tego wrócimy - powiedział a po chwili już go nie było.
To znowu ja! Cóż dziwnego, jestem jedyną autorką tego opowiadania XD
Właśnie mam imprezę urodzinową, ale musiałam dodać nowy rozdział :D
Jak widzicie - Lassie ( podłapałam od kilku osób xd) są coraz bliżej! <3
Mam nadzieję, że się podoba i nie przeciągając dłużej - do następnego!
AHA..
Nowy szablon! Nowa zakładka "spam" , ależ nowości!
Jesli ktoś ma problem z szablonem, niech spróbuje zmniejszyć ekran ( w ustawieniach przeglądarki)
Buziaczki ;**
To wspomnienie było niesamowite. Wstrzymałam aż oddech, ale to oznacza, że Cassie jest dla niego bardzo ważna skoro zabrał ją w miejsce, które tak bardzi przypomina mu o Kath, w miejsce gdzie doszło do owego wypadku. Lassie? Bardzi pomysłowe, będę częściej używać tego określenia na naszą parę. Abbie! Jak mogłaś im przeszkodzić w takim momencie?! Masz urodziny? Czy jesteś na czyjejś imorezie urodzinowej. Jeśli ti twoje urodziny: wszystkiego najlepszego kochana! Jeśli nie i palnęłam gafę: przepraszam, głupio wyszło. Rozdział jest mega, mega wspaniały! Brak słów. Czekam na kolejny i życzę dużo weny. Pozdrawiam cieplutko kochana! :)
OdpowiedzUsuńNika. x
Zaszalałaś! xD Tylko nie wiem czy rozdział jest krótki, czy to mi tak dobrze się czyta, że aż mi się wydaję, że krótki :P W każdym razie, świetny rozdział, siostra powiedziała, że też chyba zacznie czytać tego bloga ;D
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na następny rozdział xx
@luv_my_jade
No dobra... Chciałam napisać dokładnie to samo co Nika, ale ona mnie wyprzedziła xD Więc, podpisuję się pot tym co ona napisała ^^ Życzę weny i czekam na następny rozdział! ^^
OdpowiedzUsuńCudo!:-*
OdpowiedzUsuńjezu świetne :) kocham i czekam
OdpowiedzUsuńps. wszystkiego najlepszego jeśli masz dzisiaj urodziny <3
O Matko... Dzięki, dzięki, dzięki, dzięki! Jezu, Matko Boska, jestem teraz tak na maksa podjarana nowym rozdziałem! *___* Awwwwwwwwwwwwwwwh ten rozdział jest idealny, zajebisty, najlepszy pod każdym względem, normalnie takie wielkie, wielkie serce dla ciebie! *__________*
OdpowiedzUsuńA tak poza tym, to ja i mój spóźniony zapłon składamy ci najserdeczniejsze życzenia na tą minioną czternastkę ^^ Zdrowia, szczęścia, spełniania marzeń, weny, fajnego chłopaczka w życiu, dobrych ocen i wgle wszystkiego co najlepsze ^^
Normalnie tak kocham ciebie i tego bloga, że tego nie da się opisać! To wszystko jest takie xjiabcsuvbsivbhvbsdvhbhvbhvdh! :D Lassie są cudowny *-*
A ta końcówka normalnie cuuudo *__* Chociaż mi się wydaje, że jest trochę podobna do końcówki mojego dziewiętnastego rozdziału, ale to nic ^^ Awwwwh no cuuuudo! Szkoda, że Abbie im przerwała ^^ (tak jak u mnie Elena xdd) hahahah ej, oni to muszą dokończyć następnym razem, kumasz?! :D
Awwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwww *___*
Dziękuję, że dodałaś ten rozdział, nie mogłam się doczekać a teraz normalnie mam takiego banana na ryjcu, cieszę i szczerzę się jak głupia, wręcz nienormalna! *__* Wybacz, że ten komentarz nie ma ładu i składu, ale nie jestem dobra w pisaniu komentarzy xdd
Kocham cię, miśku! ♥♥♥
*____________*
WOW
OdpowiedzUsuńto jest jak zwykle cudowne.
Ty też wrześniowiec <3
Wszystkiego Najlepszego!
Awwwwwwwwwwwwwwwwwwww <3 kocham, Kocham, KOCHAM ten rozdział i całe opowiadanie <3 <3 <3 *-*'
OdpowiedzUsuńPiękny *-* Chyba po raz kolejny znów zakochałam się w tym opowiadaniu <33
OdpowiedzUsuńo kurwa ! zajebisty jest no ! szczerze powiem to nie sądziłam że Cassie bedzie chciała juz TO zrobic. serio :) moze sie myle, ale w tej jakże cudownej ostatniej akcji zaskoczyła mnie :D a jesli chodzi o dawną miłość Tomlinsona... oby Cassie mu pomogła :)
OdpowiedzUsuńszablon jest rewelacyjny xx
wiesz że Twój blog to jeden z niewielu jakie czytam ? bo juz od bardzo dawna nie jestem fanką 1D co prawda, ale blogi które ubóstwiam zawsze są :)
Klaudia CityLondon
czytałam tą retrospekcję Lou i stałam się cholernie zazdrosną o Kath! wiem ze nie żyje ale boję się że Louis nadal bardziej ją kocha niż Cass ;/ nawet tak romantyczna chwila pod koniec mnie nie przekonała do miłości Lassi ;/ohhhh coś ze mną nie tak O.O przepraszam ;c
OdpowiedzUsuńale ogółem rozdział było OK i czekam na nexta <33
@WTuszynska
Lassie tam powinno być przepraszam :D
OdpowiedzUsuńTo jest cudowne <3
OdpowiedzUsuńno boosko :D Ah ta Abbie... Normalnie jak Harry w moich opowiadaniach (swoją drogą dopiero się teraz skapnęłam że za każdym razem to on :D) Happy B-day :* (chyba się powtarzam ale co tam :D)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie jeśli jeszcze nie zaglądałaś :D
no i z niecierpliwością czekam na więcej Cassie i Louisa (jakoś Lassie mi się kojarzy z imieniem psa :D)
No i to chyba tyle...
Pozdrowionka :*
Super *.*
OdpowiedzUsuńNo chamstwo przerywać im w takim momencie! Ale romans kwietnie, a mi od razu cieplej się zrobiło:)Faktycznie Lou bardzo się przed nią otworzył , Czekam czekam na następny rozdział z niecierpliwością i obiecuję, że zacznę komentować każdy rozdział od tej pory! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA.
OdpowiedzUsuńTo było zajebiste!!!!
Cudo *.* Kocham czytać twojego bloga <3 Jesteś niemożliwa *u* ily ♥
OdpowiedzUsuńCUDOOOOOOO <3 kocham kocham to !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! c;
OdpowiedzUsuńBoż erozdział niesamowity xD Jak czytałm perspektywe Louisa chciało mi sie płakać, ale potem prespektywa Cassie Awww LASSIE <333
OdpowiedzUsuńgorąco się zrobiło :3 haha Abbi ta , to miała wejście <3
OdpowiedzUsuńSuper♥♥
OdpowiedzUsuńjezusmaria XD kocham cię za ten rozdział :D jestem nim tak mega podjarana że nwm czy usnę XD chyba idę czytać dalej ;3 jeju jak ja kocham Louiego!!! <3 więcej takich akcji z udziałem Cass i Lou plis plis plis!!!! :* sprawia że czytając to sama czuję motylki w brzuchu ;) <3
OdpowiedzUsuń